czwartek, 4 października 2012
Co by za miło nie było...
W zeszłym tygodniu kółko było tak szybkie, że w sumie nawet nie było czasu go opisać. Wyjechałem z domu , jak zwykle w niedzielę wieczorem, a w środę, w południe byłem już rozładowany w Milano. To się nazywa tempo ;) Zdążyłem jeszcze zrobić coś a'la przeprowadzkę w okolicy i wieczorem stałem na Area di Servizio Lainate, czekając na dalsze dyspozycje. W czwartek rano zadzwonił mój spedytor i dał mi załadunek całej naczepy na północ od Brescii. Zjechałem w Bergamo i pojechałem SS42 w stronę Lovere. Ależ tam są widoki... Z jednej strony góry, a z drugiej jezioro, wzdłuż którego biegnie droga. Coś pięknego.
O 11 byłem na miejscu, a w południe już załadowany jechałem w stronę Verony. Na miejscu rozładowali mnie od ręki, dzięki czemu o 16 byłem w domu. W czwartek...
Coś za dobrze mi idą te kółka ostatnio. Popierdzieli się w bańce :D
W piątek standardowe kręcenie się "wokół komina" i na wieczór mój docelowy załadunek. Tym razem już tak pięknie nie było. Naczepę wypiąłem na bazie tuż przed 1 w nocy.
Kolejną trasę, tym razem do Belgii zacząłem w deszczu. Może deszcz to mało odpowiednie słowo. Bardziej by tu pasowało określenie urwanie chmury. O ile jeszcze z perspektywy ciężarówki nie wygląda to tragicznie, to już w osobówce wcale tak różowo nie jest. W konsekwencji nikomu się dobrze nie jedzie. W Como zamiast być tuż po północy, to zaparkowałem o 1:30. Ponad godzinę opóźnienia na 200km drogi.
W poniedziałek po deszczu pozostały tylko kałuże i niestety całe upieprzone auto. Nie zapowiadał się dobrze ten tydzień. Załadunek w piątek do późna, już na starcie opóźnienie i do tego jeszcze kabina auta z żółtej stała się żółto-błotna :(
Na Szwajcarii na szczęście ruch od rana był wyjątkowo mały, także wszystko szło jak z płatka. Od granicy do granicy jest 293km i przejechałem je w 3h 45min. Biorąc pod uwagę, że trzeba przejechać przez góry z ponad 20 tonami na plecach, uważam to za wynik wręcz zajebisty. Zadowolony, że udało się trochę odzyskać z czasu straconego wczoraj, wjechałem na granicę w Basel-Saint Louis. Szybko jednak uśmiech z twarzy zdjął mi francuski celnik, który zażyczył sobie najpierw faktur do wglądu, a potem chciał zobaczyć jedno "coś". Pokazał mi fakturę i pyta mnie co to jest? A skąd to niby ja mam wiedzieć? Sprawa jest prosta, jak się wiezie jeden towar. Ale co, gdy ma się na pace "groupage"? 90-100 różnych towarów dla różnych klientów? W każdym bądź razie pan celnik zażyczył sobie to "coś" zobaczyć. W sumie żaden problem (poza nieuniknioną stratą czasu), gdyby nie fakt, że panu nie chciało się szukać, tylko zażyczył sobie, żebym ja mu to pokazał. HAHAHA. Powiedziałem mu, ze naczepa jest załadowana od podłogi aż po sufit i jak chce, to niech sobie szuka. Ja się tego nie tykam. Oczywiście nie obyło się bez polemiki, że niby muszę itd, itp.Chciał mnie jeszcze "postraszyć", że jak mu tego nie pokażę, to weźmie mnie na depozyt i tam rozładuje całe auto. Poszedłem do tyłu, otworzyłem drzwi i powiedziałem, że nie ma sprawy. Ciekawe tylko, kto to później załaduje :P Zgasł mu trochę uśmiech i odniosłem wrażenie, że i zapał go opuścił. Poszedł do biura, popatrzył coś w komputerze, pogadał z kolegami i nagle... okazało się, że wszystko jest OK i mogę jechać dalej. Półtora godziny jałowej gadki bez sensu. Z jednej strony miałem sporą satysfakcję, że poniekąd pokrzyżowałem mu plany, z drugiej jednak wkurzony byłem tą stratą czasu. O ile czas mnie nie goni na rozładunki, bo rzadko miewam awizacje, to pośpiech jest wymuszony trasą.
Cały ten stracony czas zadecydował, że do Strasburga dojechałem w godzinach szczytu po południowego, a co się z tym wiąże? Korek i kolejne straty czasu. Na domiar złego, kiedy zaczęło się rozluźniać, podjechało do mnie dwóch policjantów na motorach i ściągnęli mnie z autostrady. Myślałem, że zwykła kontrola, ale nie. Szanowni policjanci stwierdzili, że nie zachowałem bezpiecznej odległości od ciężarówki przede mną. No KU.... A jaka jest bezpieczna odległość między pojazdami w korku? 50m? Masakra. Podobało mi się to czy, nie, efekt macie na zdjęciu obok :( :( :( Na szczęście nie jakiś tam majątek, ale wolałbym to wydać na 100 innych rzeczy, niż wyrzuć w błoto.
Dopiero poniedziałek a tu takie hece. Strach się bać, co będzie dalej.
Do Luxa doleciałem już bez przygód i tak samo bez przygód rozpocząłem wtorek. Na pierwszym rozładunku pod Antwerpią byłem już przed 8. Sprawnie poszło i o 10 dojechałem do Oostendy zrzucić wszystkie "śmieci". Teraz jeszcze Seclin w północnej Francji i szukamy powrotu.
To też nie najgorzej wyszło. Na początek wróciłem do Belgii, do Waregem i załadowałem jednago widlaka i jedną platformę. Potem wróciłem do Francji, do Roncq, do zaprzyjaźnionej firmy transportowej, w której wspólnikiem jest Polak z pochodzenia, Filip. Często się u nich ładujemy, więc i tym razem coś tam się znalazło, ale na środę. Do tego szef mi dokoptował 10m3 mebli.
Plan na środę? Widlak i platforma zajęły 3,5m, potem ok 2m mebli, powrót do Roncq, żeby doładować jakieś 2m i ostatnie miejsce (też od Filipa) to Cambrai i 17 palet do Milano. W sumie ciężko nie jest, coś około 9t. Problem tylko, że na siodle mam 6t (widlak + platforma) a na pozostałych 10m jest zaledwie 3t. No ale co zrobić. Trza trochę bardziej uważać.
Może nie poszło dokładnie tak, jak to sobie zaplanowałem, ale co poradzić. Ten tydzień mija pod znakiem opóźnień na każdym kroku. Według tego, co sobie zaplanowałem, z ostatniego załadunku miałem wyjechać przed południem. Niestety. Z meblami miało pójść od ręki, a stałem tam 2h, bo towar był nie gotowy. U Filipa wszystko OK, Wyjechałem po 15 minutach. Nic mi to jednak nie dało, bo zanim dojechałem do Cambrai na ostatni załadunek było już południe. Załadowali mnie dopiero po drugiej. No nic. Nie wszystko ode mnie zależy. Szkoda tylko, że tyle czasu starciłęm na czekaniu, przez co nie dojadę tam, gdzie chciałem. Zaplanowałem sobie spotkać się z kumplem (który ma od Filipa stałe powroty) w fajnej knajpce koło Nantua. Dobry parking strzeżony dla trucków (dla klientów za darmo), dobre jedzenie i w miarę tanie i czyste, darmowe prysznice dla kierowców. Sam tam jeszcze nie byłem, ale Matteo nie należy do lejwodów, więc wierzę mu na słowo. No nic. Nie tym razem. Dzisiaj musiałem się zadowolić Centre Routier w Macon. Zawsze się tam tankuję i w sumie też jest OK. Do restauracji jak już iść, to w towarzystwie, więc kolację zjadłem sobie w kabinie, a z prysznica zapobiegawczo skorzystałem na załadunku w Cambrai ;)
Rano w czwartek zaspałem... Obudziłem się z budzikiem o 6, ale jakoś nie mogłem się podnieść. Jak to zwykle bywa, pomyślałem sobie, że poleżę jeszcze 10 minut. HA. 10 minut zamieniło się w godzinę. Zerwałem się o 7, gdzie teoretycznie od 10 minut powinienem już jechać. No cóż. może się zdarzyć. Na szczęście już nigdzie się nie spieszyłem. I tak o 14 byłem już w Lainate koło Milano na rozładunku, po którym już tylko musiałem dojechać na bazę.
Na bazie rozładowałem meble i kilka innych "śmieci" i zabrałem się za szybką obsługę. "Żółtek" przez 50 tysi wypił 4l oleju. Nie jest źle.
Przesmarowałem siodło, zwrotnice, dolałem płynu do spryskiwaczy itp.
Jutro luzik. Rano jadę do dealera do Bassano del Grappa, gdzie będą mi zakładać "Night Lock". W końcu będę spał spokojnie :)
Potem już tylko zrzucę platformę i widlaka w Arzignano, załaduję komplet w Pastrengo, i weekend.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
napisałeś że "Problem tylko, że na siodle mam 6t (widlak + platforma) a na pozostałych 10m jest zaledwie 3t. No ale co zrobić. Trza trochę bardziej uważać." czemu musiałeś bardziej uważać? bo ładunek lżejszy był z tyłu? chciałbym zostać kiedyś kierowca i dlatego pytam. mógłbyś coś jeszcze wiecej napisać o rozmieszczaniu ładunku? z góry dziękuje
OdpowiedzUsuńNajlepszym oczywiście jest równomierne rozmieszczenie ładunku. Duże dysproporcje mogą powodować "nie naturalne" zachowanie się pojazdu. W tym przypadku "na plecach" czujesz spore obciążenie, co wiąże się m.in. z dobrą przyczepnością. Pamiętać jednak trzeba, że z tyłu naczepa jest lekka i już tej przyczepności tak dobrej nie ma.
UsuńGorsza sytuacja jest, kiedy jest na odwrót, tzn, kiedy przód masz bardzo lekki, a tył bardzo ciężki. Wtedy naczepa może mieć tendencje do "pływania" przy hamowaniu.
W sumie trudno mi to opisać. To się po prostu czuje, jak się zachowuje naczepa p[rzy jakim ładunku.
Pozdrawiam
A tu masz skrajny przypadek :D
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/photo.php?fbid=324038381027056&set=a.317937901637104.68304.199178143513081&type=1&theater
wiec dla młodego kierowcy to jest troche skomplikowane ale myślę że w praktyce jest to do opanowania?
OdpowiedzUsuń