środa, 24 października 2012

Paryż trochę inaczej


W tym tygodniu Paryż. Zapowiadało się tak zajebiście...
Nie, żeby mi jakoś specjalnie zależało na pojedynczych rozładunkach. Nie, nie, nie. Myślałem, że będzie ciekawie, w końcu coś innego. Rozładować się miałem we wtorek o 6 rano w dużym centrum handlowym na obrzeżach Paryża (Rosny2). A dokładniej na "budowie" na terenie tegoż centrum. Lubię takie miejsca, bo to taka odskocznia od "normalności".
No ale cóż. Moje wyobrażenie, a może raczej pobożne życzenie to jedno, a rzeczywistość to drugie...
Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy jesteście kierownikiem robót. Na dowiezienie i rozładowanie i w ogóle wszelkie prace poza terenem samej budowy macie czas od zamknięcia Centrum aż do jego otwarcia. Tutaj wydawało mi się logiczne, że skoro otwarcie jest o 10, to kazali mi przyjechać na 6 rano. Prawda?
Okazało się jednak, że oprócz mnie przyjechały jeszcze 2 ciężarówki z tym samym towarem (płytki marmurowe) i dodatkowo jedna z regipsami. Tutaj jeszcze nic złego się nie dzieje, ale zaczyna...
Staliśmy tam pod szlabanem jak te debile aż do 8 rano!!!
No kurde jak teraz rozładować 4 auta jednym widlakiem w 2 godziny? Paranoja! Pierwszy wjechał gość z płytkami. ja byłem drugi, ale coś mnie tknęło i wjechałem od razu za nim. Całe szczęście.
Tylko na tą jedną ciężarówkę zeszła 1godzina i 40 minut! Mamy więc 9:40 i zaczynają zrzucać mój towar. Tuż przed 10 przyjeżdża ochrona i każe mi wyjeżdżać. Kategorycznie odmówiłem. Skoro zaczęli, mają skończyć. Chaos się taki zrobił, że czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Ze swojej strony powiedziałem tylko, że w tym stanie się stąd nie ruszę. Są dwa wyjścia. Albo mnie rozładują do końca, albo załadują mi ten towar, który zdążyli już rozładować i wtedy jadę rozładować to do naszego depozytu, a potem niech sobie radzą.
Żałuję tylko, że w całym tym, zamieszaniu nie przyszło mi do głowy nakręcić tego zajścia. HAHAHA
Kierownik budowy, architekt, kierownik ochrony i dyrektor całego Centrum. Kłócili się, jak dzieci w piaskownicy o wiaderko i grabki :P
Efekt był taki, że Dyrektor Centrum zagroził kierownikowi budowy, że jeżeli natychmiast nie opuszczę terenu Centrum, to zamknie budowę...
Tu już było jasne, że muszę wyjechać. Nie zwrócili tylko uwagi na jeden, drobny szczegół. W tym czasie, kiedy oni się między sobą "żarli", to robotnicy skończyli mnie rozładowywać. O ile na pierwszą ciężarówkę (z identyczną ilością tego samego towaru) potrzebowali 1:40h, to mnie zrzucili w niewiele ponad pół godziny...Czyli można ;)
Ręce opadają.
Tak czy siak. Udało się. Trochę nerwów mnie to kosztowało, ale się udało. Kolejne dwie ciężarówki zostały na zewnątrz do zamknięcia Centrum, bodajże do 22.
Takie skrzynie wiozę spod Torino w okolice Verony
Załadunek szeryf znalazł dopiero po południu, ale to już była formalność. We wtorek po południu załadunek. W środę rozładunek w Torino. Dodatkowo udało mi się załadować kolejny ładunek w okolice Verony, więc dalej szło już jak z płatka. Jutro tylko rozładuję się w Sommacampagna przed południem, potem pojadę sobie na myjnie i jakąś obsługę zrobię na bazie.
Na piątek planu jeszcze nie znam, ale pewnie jak zwykle pokręcę się w koło komina a wieczorem załaduję kolejne "kółko".
Na pewno ta trasa miała być ciekawa i ciekawa była. Na pewno na długo zapadnie mi w pamięci, ale chyba nie o taką "ciekawość" mi chodziło...

2 komentarze: