Trzeci tydzień mija od ostatniego posta, a mi jakoś pomysły się skończyły. Może to ten jesienny nastrój?
A może raczej fakt, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, a więc czas, kiedy wybieram się ze swoją Rodziną do kraju. W tym roku odpuściliśmy sobie wakacje, więc w Polsce nie było nas cały rok.
Raz na rok móc pojechać do kraju, spotkać się z Rodziną i przyjaciółmi...Ot i ta piękniejsza strona emigracji. Wszystko ładnie z boku wygląda, ale to tylko powierzchowność.
Co mi dało opuszczenie kraju i co musiałem dla tego poświęcić? Warto?
Ostatnimi czasy wciąż nad tym rozmyślam i najgorsze jest to, że nie potrafię znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Nie wiem, czy w ogóle taka istnieje?
Bilans strat i zysków powiedzmy, że wychodzi na zero, tylko czemu w takim razie nie mogę pozbyć się uczucia, że coś po drodze spieprzyłem?
Czy decyzje kolejno podejmowane były słuszne? Pewnie nie wszystkie. Czy dobry kierunek obrałem? Czy dobrze pokierowałem swoim życiem?
A co, jeśli nagle się okaże, że to wszystko psu na budę?

Jak to śpiewa w jedym kawałku Luxtorpeda: GDZIE JEST MOJA SEROTONINA ?!
Dobrze, że kolejne trasy szybko lecą. Jeszcze troszkę ponad miesiąc i to najbardziej oczekiwane kółko. Tym razem osobówką ;)
Myślę, że jak się spotkam z teściem, trochę pogramy, trochę wypijemy to i nastrój się polepszy.
Póki co, sorki za lekko zdołowany post. Na szczęście bardzo krótki to i dół mniejszy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz