piątek, 24 sierpnia 2012

Nuda, nuda, nuda...

No i co?
Nuda. Dzisiaj piątek, więc z rana dzwonię do biura, zaniepokojony, że nikt się ze mną nie kontaktuje, i co słyszę? Niestety Artur. Jeszcze ten tydzień sobie odpoczniesz, bo generalnie firmy starują od poniedziałku, także zanim spłyną zamówienia itd, to spokojnie tydzień możemy sobie odpuścić.
FUCK.
Przecież ja chcę już jechać! Fajnie jest w domu z Rodziną. Z nimi nigdy nie chcę się rozstawać. Ale czas już w drogę. Koń stoi już cały tydzień pod domem i mam wrażenie, że też się już wyrywa. W końcu po to go stworzono by jeździł. Mnie zresztą chyba też ;)
No cóż. Trzeba cierpliwie czekać, choć nie jest o moja mocna strona. Dlatego po południu przejąłem trochę inicjatywę i sam zadzwoniłem do mojego spedytora. Po chwili kurtuazyjnej wymiany zdań na temat urlopu i wypoczynku zapytałem jak stoi z towarem. Na początku powtórzył mi słowa szefowej, ale po chwili mówi:
- Dobrze Artur, że zadzwoniłeś, bo najprawdopodobniej będę miał w poniedziałek 16 ton do Paryża.      Usłyszymy się w poniedziałek rano i Ci potwierdzę.
To już coś. Jakiś punkt zaczepienia. Mam nadzieję, że wszystko dojdzie do skutku i w poniedziałek wieczorem, wtorek rano uda mi się ruszyć.
Heh. Do czego to doszło. Kiedyś byłem przekonany, że z czasem droga mnie zmęczy, że nie będę mógł się doczekać jakiejkolwiek okazji, żeby mieć trochę wolnego. Tymczasem okazuje się, że ta robota wchodzi w krew, tylko po to by zastąpić ją dieslem ;)
Kiedyś na 3 tygodnie urlopu dopiero gdzieś pod koniec zaczynało mnie nosić. Dzisiaj ledwo wytrzymuję jeden. Próbowałem już nawet wybierać się na przejażdżki osobówką, ale to jednak nie to samo. Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Chyba tylko ci, co jeżdżą truckami będą w stanie to zrozumieć.
Myślę, że wsiądę jutro w Dafika i skoczymy przynajmniej na plac, podepnę naczepę i przejedziemy się do Verony na myjnię...


dopisano 27.08.2012
PS.  Mój spedytor się sprawił i załatwił :D
Jutro po południu jadę w trasę. Ładuję o 14 koło Verony, potem doładuję resztę u mojego spedytora i w drogę. 4 rozładunki na północy Francji i w Belgii. Lecę przez Szwajcarię i Luxemburg, także koło soboty wieczora powinienem zapodać jakąś relację na szybko.

2 komentarze:

  1. Fajnie opisane , po tej wypowiedzi widać , że bej jazdy nie możesz żyć i kochasz swój zawód , ob trasa się udała . pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie piszesz. Mam to samo jak za dlugo w domu siedze.

    OdpowiedzUsuń